31 marca 2020

&173 Leopoldo Gout "Geniusz. Gra" - RECENZJA.!

Cześć!

   Kolejny tydzień zaczęłam od nowych zadań w pracy. Wczoraj dostaliśmy nowy harmonogram pracy w domu. W tym samym czasie ze szkoły również dostałam kolejne materiały, więc dzieje się. I na nudę nie mogę narzekać. ;) A w tym wszystkim znajduję jeszcze czas na czytanie. Dlatego zapraszam Was na kolejną recenzję. Miłego czytania!


Autor: Leopoldo Gout

Tłumaczenie: Robert Waliś

Tytuł: Geniusz. Gra

Oryginalny tytuł: Genius: The Game

Seria: Geniusz (Tom 1)

Wydawnictwo: Albatros

Ilość stron: 304

Gatunek: Literatura młodzieżowa

Opis książki!

   Dwustu geniuszy w walce na umysły. Mają trzy dni i trzy noce, aby rozwiązać dwa zadania. Ten, kto zwycięży w Godzinie Zero, uzyska wszystkie potrzebne środki, żeby założyć własne laboratorium badawcze w dowolnym miejscu na Ziemi.

REX: jeden z najlepszych programistów na świecie. Właśnie stworzył program do odnajdywania jednym kliknięciem osób zaginionych. Ma szesnaście lat.

TUNDE: inżynier samouk, który do nigeryjskiej wioski, gdzie ludzie mieszkają w lepiankach, doprowadził internet. Lokalny wojskowy zleca mu budowę broni. Ma czternaście lat.

LIKAON: blogerka-szpieg, która ujawnia korupcję wśród chińskich urzędników. Jest na czele czarnej listy ludzi w Szanghaju. Ma szesnaście lat.

NIE MARTWCIE SIĘ PRZYGOTOWANIAMI. JEŻELI ZOSTALIŚCIE WYBRANI, JESTEŚCIE GOTOWI.

Moja recenzja!

   Mamy trzech głównych bohaterów. Rex, Tunde i Likaon to trójka nad wyraz inteligentnych dzieciaków. Rex jest programistą, który potrafi złamać każdy kod w systemach komputerowych nawet w kilka sekund. Tunde jest inżynierem, wszystkiego do tego nauczył się sam i potrafi skonstruować każde urządzenie, nawet ze śmieci. Za to Likaon jest szpiegiem-dziennikarką i widnieje już na czarnej liście ludzi z Szanghaju. Cała trójka dołącza do Gry, turnieju, w którym nie liczy się siła, a umysł. I każdy z nich z różnego powodu chce go wygrać.

   Dość ciekawa książka, choć nie ukrywam, że chyba powoli już jestem za stara na literaturę młodzieżową. Bohaterowie dobrze wykreowani, chociaż dla mnie inżynierzy czy programiści, którzy mają mniej niż osiemnaście lat, to mało prawdopodobny scenariusz. Ale podobno i takie osoby się zdarzają w realnym świecie, który Nas otacza, a nie tylko w fikcyjnym świecie książek.

   Książka również nie jest dość obszerna, więc przeczytanie jej zajęło mi jeden wieczór. A teraz staram się czytać jak największą ilość książek, więc dla mnie ten fakt to osobiście plus. A do tego w książce co jakiś czas znajdują się ilustracje, np. wynalazków Tunde, więc dzięki temu możemy sobie jeszcze lepiej wyobrazić świat, który jest przedstawiony w danym momencie powieści.

   Dla mnie to była dobra i lekka lektura, którą można czytać pomiędzy innymi książkami. Akcja szybko się rozwija, więc pomimo, że to trzyczęściowy cykl książek, to czuję, że będzie to najszybciej przeczytana seria w historii mojego czytelnictwa. ^^ Do tego ma piękną okładkę, jak zresztą wszystkie części tej trylogii o młodych geniuszach. Mieniące się i kolorowe elementy od razu oddają czego możemy się spodziewać w książce, i w którą stronę pójdzie historia. Po za tym jest idealna dla młodszego czytelnika, ponieważ przekazuje ważną lekcję. Aby coś osiągnąć najlepiej jest współpracować. ;)

Polecam fanom niebanalnych młodzieżówek. ;)

Pierwsze zdanie w książce: Albert Einstein kiedyś powiedział: "Prawdziwym przejawem inteligencji nie jest wiedza, lecz wyobraźnia.".

Ocena książki: 8/10.!

Czytaliście? Czy już jesteście za starzy na literaturę młodzieżową?
Dajcie znać w komentarzach. ;)

Buziaki. ;***

P.

29 marca 2020

&172 S.L. Grey "Apartament" - RECENZJA.!

Hej kochani.!

   Jak Wam mija ostatnia niedziela marca? Ja właśnie skończyłam myć naczynia, kuchenkę, wstawiłam pranie i w końcu mogę usiąść i wstawić dla Was kolejną recenzję. Aby umilić Wam czas w domu, bo mam nadzieję, że nie musicie z niego wychodzić tak jak ja i robicie to tylko w wyjątkowych sytuacjach. Tak więc poczytajcie na spokojnie. Miłego czytania!


Autor: S. L. Grey

Tłumaczenie: Joanna Gładysek

Tytuł: Apartament

Oryginalny tytuł: The Apartment

Data wydania: 06 Czerwca 2018 Rok

Wydawnictwo: Czarna Owca

Ilość stron: 304

Gatunek: Kryminał, Thriller

Opis książki!

   Przerażający thriller o małżeństwie, którego życie zmienia się w koszmar. 
   Mrożąca krew w żyłach opowieść o rozpadzie małżeństwa w obliczu traumy.
   Mark, Steph i ich córeczka mieszkają w słonecznym Kapsztadzie. Gdy uzbrojeni napastnicy włamują się do ich domu, rodzina przeżywa traumę, choć fizycznie wychodzą z napadu bez szwanku. Od tej pory nie potrafią już prowadzić normalnego życia, ich codziennością staje się strach. 
   Kiedy przyjaciółka sugeruje im krótkie wakacje, nie zastanawiają się długo. Przez stronę internetową zajmującą się wymianą domów znajdują urzekające mieszkanie w Paryżu. Mark i Steph nie mogą oprzeć się pragnieniu romantycznej ucieczki od codzienności.
   Kiedy przylatują do Paryża, okazuje się, że nic nie jest takie, jak powinno być. Wkrótce stają się świadkami wstrząsającego wydarzenia. Ich małżeństwo stanie pod znakiem zapytania, gdy Mark pokaże swoje prawdziwe oblicze.

Moja recenzja!

   Mark i Steph to szczęśliwe małżeństwo i spełnieni rodzice. Wszystko się zmienia, gdy do ich domu włamują się zamaskowani mężczyźni i burzą ich spokojne życie. Po tej sytuacji całe ich codzienne funkcjonowanie się zmienia, cały czas żyją w strachu, a dni spędzają na nasłuchiwaniu dziwnych dźwięków w domu i wyglądaniu przez okna. Pewnego dnia przyjaciółka Marka doradza im wyjazd za granicę i do tego z wymianą domów przez internet z inną parą. Po wielu kłótniach decydują się na tą wymianę z parą z Paryża. Nie wiedzą jeszcze, że dopiero w mieszkaniu tej pary zobaczą co to znaczy przeżyć prawdziwy horror.

   Książkę zaczęłam czytać w sumie w nocy, gdy mój chłopak poszedł na nocną zmianę do pracy i nie miałam nic lepszego do roboty przed snem. I to był lekki błąd. Będąc sama w mieszkaniu i czytając historię z włamaniem w tle to wyobraźnia mi szalała, a adrenalina nie pozwalała zasnąć. Dlatego plus za sam klimat książki. ;)

   Mark i Steph to rodzina po przejściach. Czułam ich strach i stracone zaufanie do siebie nawzajem przez całą książkę. Drażniły mnie jednak ich, niekiedy, lekkomyślne podejścia do danych sytuacji. Gdzie po takich przeżyciach powinni mieć jakąś nauczkę w kwestii własnego bezpieczeństwa. I również nie współpracowali wzajemnie podczas kryzysów.

   Włamanie, tak jak w przypadku bohaterów tej książki, czy inne traumatyczne przeżycie zawsze pozostawia ślad w człowieku. I pytanie "Dlaczego ja?". Ale moim zdaniem trzeba z nimi walczyć i iść do przodu, a nie non stop sobie wzajemnie wypominać, czego w danej sytuacji nie zrobiłaś/zrobiłeś, a mogłaś/mogłeś. A przede wszystkim uczyć się na tych błędach i nie popełniać i od nowa. A bohaterowie niestety robili to nagminnie. I to trochę odpychało, ale klimat właśnie i opisy danych sytuacji nadrabiały te wzajemne dogryzanie sobie głównych bohaterów.


   Ale to dobry horror. Na jeden wieczór, bo nie jest to obszerna książka. Więc polecam. Ale lepiej nie czytać go, gdy jest się samemu w domu. Zaufajcie mi. ;)

Pierwsze zdanie w książce: Czuję, że wino uderzyło mi do głowy, kiedy wtaczam się do kuchni po kolejną butelkę.

Ocena książki: 8/10.!

Czytaliście? Macie zamiar?
Dajcie znać w komentarzach. :)

Buziaki. ;***

P.

28 marca 2020

&171 Agnieszka Stabro "Masz na imię Camille" - RECENZJA.!

Cześć kochani. :)

   Jak Wam mija czas epidemii w Naszym kraju? Pracujecie czy spędzacie ten czas w domu szukając nowych zajęć? Ja siedzę w domu i pracuję zdalnie poprzez internet. Tak samo jest z nauką. Wszystko super, ale powoli już nie wiem co robić, aby nie zwariować. A Wy? Jak radzicie sobie w tym czasie? Dzięki temu, że siedzę w domu też dużo czytam, a więc zapraszam Was na recenzję. Miłego czytania!


Autor: Agnieszka Stabro

Tytuł: Masz na imię Camille

Data wydania: 18 września 2019 rok

Ilość stron: 400

Wydawnictwo: Wydawnictwo MG

Gatunek: Biografia, Autobiografia, Pamiętnik

Opis książki!

   Historia Camille Claudel opowiedziana jej samej przez Autorkę. Dzieciństwo na prowincji Francji, pobyt w Paryżu, którego barwne opisy przenoszą czytelnika do XIX wieku, kiedy przy kawiarnianych stolikach w oparach absyntu artyści dyskutowali o sztuce oraz życiu, pełen namiętności, a zarazem cierpienia związek z Auguste'em Rodinem, kariera artystyczna Claudel, wreszcie jej pobyt w szpitalach psychiatrycznych tworzą niesamowitą mozaikę zdarzeń, uzupełnioną o nietłumaczoną dotąd korespondencję rzeźbiarki. Drugoplanowymi bohaterami książki stają się Paryż XIX wieku - fascynujące i pełne sprzeczności miasto - oraz prace Camille Claudel. Przeanalizowane i zinterpretowane przez Autorkę, osadzone w kontekście losów artystki, a jednocześnie przedstawione w szerokiej perspektywie, zyskują na kartach powieści nowe życie.
   W zaskakującej, wciągającej narracji Agnieszka Stabro stawia również pytania o pozycję kobiet w ówczesnym społeczeństwie, opisując ograniczenia i nakazy, którym były poddawane. Camille Claudel nieustannie zdaje się przekraczać restrykcyjne normy społeczne, płacąc za to najwyższą cenę...
   Czy to zakazana namiętność artystki i Auguste'a Rodina zaprowadziła ją za szpitalne mury? Czy jej postępujący obłęd był wynikiem społecznej presji, z którą nieustannie musiała walczyć? A może właśnie geniusz Camille Claudel oraz wychodzenie poza normy oraz schematy narzucane kobietom uznano za oznakę szaleństwa? W Masz na imię Camille przeszłość spotyka się z teraźniejszością, wciągając czytelnika w pozornie niemożliwy dialog...

Moja recenzja!

   Razem z autorką tej o to biografii przemierzamy Paryż w XIX wieku śladami młodej rzeźbiarki Camille Claudel. Widzimy jak dziewczynka, która lepiła figurki w gliny zmienia się w kobietę, która swym talentem podbija Paryż i serca krytyków. Dowiadujemy się również jak kobiety i ich zdanie było w tamtych czasach tłamszone i ograniczane do minimum. Dlatego właśnie Camille Claudel była niecodzienną damą. Utalentowaną w rzeźbiarstwie, nie raz bardziej od mężczyzn, i do tego mające własne zdanie.

   Do książki autorstwa Agnieszki Stabro przekonał mnie opis. Nie okładka czy opinie, ale właśnie opis, który mówi o kobiecie zdobywającej świat swoją sztuką, ale i walczącą z nim na każdym kroku. Byłam ciekawa co się wydarzyło w jej życiu, że z wielkiej artystki, sławnej w całym Paryżu, skończyła jako pacjentka szpitala psychiatrycznego. I moja ciekawość została zaspokojona i mogę odłożyć tą książkę już na półkę.

   Z racji, że jest to biografia to trochę się z nią męczyłam i czytałam prawie miesiąc, więc tu minusik dla mnie samej. Trwało to również tak długo z racji trudnych, francuskich nazw, których nie do końca rozumiałam. Ale tak to już jest z tego typu książkami. Więc z uśmiechem na ustach ją skończyłam i odstawiłam na półkę przeczytanych książek. Nie była zła, ale biografie to nadal nie moja bajka. Pomimo, że czasami sam opis kusi, aby sięgnąć. Tak jak w tym przypadku. To dla mnie jakoś czytanie o czyimś życiu jest po prostu nudne i monotonne. Serdecznie podziwiam osoby, które czytają tylko taki gatunek książek i coś zawsze w nich znajdą dla siebie. Ja chyba jeszcze nie trafiłam na idealną dla mnie.


   Na pewno nie jest to powieść na jeden wieczór, ale osoby, które cenią sobie dobre biografie. Od najmłodszych lat bohatera po sam koniec jego kariery na pewno znajdą w tej z pod pióra pani Agnieszki coś dla siebie. Takim osobą mogę ją serdecznie polecić. ;)

Pierwsze zdanie w książce: Jeleń schwytany w potrzask pachniał niewyobrażalnym, panicznym strachem, a jego oczy były pełne obłędu.

Ocena książki: 6/10.!


Czytaliście? Macie zamiar? Czy to nie Wasze klimaty książkowe?
Czekam na Wasze komentarze. ;)


ZA PRZECZYTANIE KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ SERDECZNIE WYDAWNICTWU MG!!!
(Ten fakt nie miał wpływu na moją recenzję!!!)




Buziaki. ;***

P.

17 marca 2020

&170 Laurie Frankel "Tak to już jest" - RECENZJA.!

Hejo.! :)

   Jak Wam mijają dni podczas kwarantanny? Ja jak przepracowałam 3 dni na nowym stanowisku, tak wszystkie zostały zamknięte ze względu na zagrożenie jakim jest koronawirus. Ale nie ma tego złego. Przynajmniej mogę nadrobić zaległości czytelnicze i recenzenckie dla Was. Dlatego właśnie zapraszam Was na kolejną recenzję. Miłego czytania! :)


Autor: Laurie Frankel

Tłumaczenie: Dariusz Żukowski

Tytuł: Tak to już jest

Oryginalny tytuł: This Is How It Always Is

Data wydania: 05 Czerwca 2019 Rok

Ilość stron: 464

Wydawnictwo: Poradnia K

Gatunek: Literatura Piękna

Opis książki! 

"TAK TO JUŻ JEST" - KIEDY SYN STAJE SIĘ CÓRKĄ
   Claude ma pięć lat: jest najmłodszym z pięciu braci, uwielbia kanapki z masłem orzechowym, sukienki i marzy o byciu księżniczką. Rosie i Penn akceptują swoje dziecko takim, jakie ono jest, nie mają jednak pewności, czy mogą się tym podzielić z całym światem. I dlatego wybór Claude'a utrzymywany jest w tajemnicy. Do czasu...

Moja recenzja!


   Rodzina, która składa się z siedmiu osób. Rodzice, Rosie i Penn, oraz pięciu chłopców. Najmłodszy jest Claude i różni się od swoich starszych braci jak i innych wszystkich chłopców w swoim wieku. A to dlatego, że zamiast spodni woli sukienki, zamiast wyścigówek woli lalki i do tego ma marzenie, aby być księżniczką. Ale czy taka odmienność to coś zwyczajnego, czy wręcz przeciwnie?

   Transseksualizm w Naszych czasach to nic nowego. Mężczyźni czują się kobietami, a kobiety mężczyznami. W Naszym społeczeństwie jest to przeważnie temat tabu, ale tak. Takie osoby istnieją. A co się dzieje, gdy takie coś zaobserwujemy u dzieci? Swoich czy czyichś? O tym właśnie mówi książki "Tak to już jest".

   Claude to chłopiec, który miał być córeczką. Przynajmniej jego mama, Rosie, tak sobie zamarzyła mając już czterech synów. Ale jednak przeznaczenie chciało inaczej. Na pewno? Claude pomimo, że jest stuprocentowym chłopcem pod względem fizycznym, ale psychicznym już nie do końca. Lubi sukienki, lalki i chciałby być księżniczką. Jego rodzice jak i starsi bracia wspierają go w poczuciu, że może być kim chce i ubierać się jak chce. Ale oczywiście nie wszyscy w jego otoczeniu mają takie podejście i Claude od najmłodszych lat musi walczyć z hejtem i szarą rzeczywistością. Z ludźmi, którzy nie mają taryfy ulgowej dla kogoś, kto nie wpisuje się w określone standardy tej o to rzeczywistości.

   Książka pokazuje przede wszystkim jak ważne jest wsparcie rodziny i najbliższych, gdy nikt Cię nie rozumie. Również dzięki tej książce zrozumiałam, że transseksualizm jest powszechny u ludzi dorosłych jak i u dzieci. I że TRZEBA o tym rozmawiać, aby nie żyć w ciemnogrodzie i nie patrzeć na takie osoby z pogardą. Tylko je wspierać i dawać poczucie, że to jest normalne. Że są tacy jak my. Tylko troszkę inni. Bo każdy z Nas może mieć kontakt z taką osobą i nawet o tym nie wiedzieć. Albo być w przyszłości rodzicem takiego zagubionego dziecka.


   Polecam, zwłaszcza, osobą tolerancyjnym, ale i tym mniej. Może zmieni ona Wasze podejście do tego tematu. ;)

Pierwsze zdanie w książce: Ale najpierw urodził się Roo.

Ocena książki: 10/10.!


Czytaliście? Macie zamiar?
Dajcie znać w komentarzach!

ZA PRZECZYTANIE KSIĄŻKI SERDECZNIE DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU PORADNIA K!!!
(Ten fakt nie miał wpływu na moją recenzję!!!)




Buziaki. ;***

P.

4 marca 2020

&169 W. Bruce Cameron "Był sobie pies" - RECENZJA.!

Hej kochani! ;)

   Witam Was w nowym miesiącu! Jak Wam mijają pierwsze dni marca? Mi na powrocie do szkoły, nadganianiu notatek i stresie przed rozpoczęciem pracy, bo to już we wtorek. Dlatego mnie tutaj trochę nie było, ale mam dla Was przygotowanych kilka recenzji. Więc mam nadzieję, że marzec będzie owocnym miesiącem. :)

   Jak zauważyliście (bądź nie) nie było podsumowania Stycznia ani Lutego pod względem przeczytanych książek. A to dlatego, że zapomniałam o nich całkowicie. I przyjaciółka podsunęła mi dobry pomysł, aby robić 3 miesięczne podsumowania. Zawsze to więcej do poczytania. ;) A póki co zapraszam Was na mega uroczą recenzję takiej samej książki. Miłego czytania!


Autor: W. Bruce Cameron

Tłumaczenie: Edyta Świerczyńska

Tytuł: Był sobie pies

Oryginalny tytuł: A Dog's Purpose: A Novel for Humans

Seria: Był sobie pies (Tom 1)

Data wydania: 15 Lutego 2017 rok

Ilość stron: 392

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

Gatunek: Powieść przygodowa

Opis książki!

   Książka, która doczekała się ekranizacji - przedstawia losy najbardziej wyszczekanego bohatera wszech czasów.

   Oto pełna głębokich uczuć i zdumiewająca opowieść o oddanym psie, którą życiową misją czyni wpajanie swoim właścicielom znaczenia miłości i pogody ducha. To powołanie wypełnia na przestrzeni... kilku żyć.

   Bailey jest zszokowany - po krótkim i smętnym życiu, jakiego doświadczył w postaci bezpańskiego kundla odradza się w ciele niesfornego szczeniaka. Kiedy trafia pod opiekę ośmiolatka Ethana, który kocha go całym sercem, odkrywa nowe oblicze - dobrego, poczciwego psiaka. Jednak życie u uwielbianej rodziny to nie koniec przygód Baileya. Ponownie odraza się w postaci kolejnego psa! Był sobie pies to pokrzepiająca i pomysłowa historia. Doprowadza czytelnika do skrajnych emocji - jest jednoznacznie uroczo zabawna i dotkliwie przejmująca.

   Ta książka w piękny sposób pokazuje, że miłość nie zna granic oraz że nasi najbliżsi zawsze są przy nas. Najważniejsze przesłanie powieści głosi, że każda istota na ziemi urodziła się z misją. WSZYSTKIE PSY IDĄ DO NIEBA... CHYBA, ŻE MAJĄ NIEDOKOŃCZONE SPRAWY NA ZIEMI.

Moja recenzja!

   Kto nie lubi książek o psach? W ogóle kto nie lubi psów? Nie mówię tu o osobach uczulonych, ale serdecznie im współczuje w takim wypadku. Ja gdy poznaję osobę, która mówi mi, że nie lubi psów czy innych zwierząt to jakoś jej nie ufam. Tak mam i tyle.

   "Był sobie pies" opowiada o psie Baileyu, który ma za zadanie pokazać ludziom co to to jest miłość, troska i pogoda ducha. Ale również, jak każdego psa, jego życie nie jest tylko usłane dobrym jedzeniem i mizianiem po brzuszku. Trafia on w nim również na złych ludzi, którzy sprawiają mu ból i zawód. Ale on się nie poddaje. Wie, że gdzieś czeka na niego człowiek, który obdarzy go taką samą miłością jaką on ma w sobie. Więc wędruje po świecie w różnych wcieleniach psów, aż znajduje tego odpowiedniego chłopca. Od którego sam też może się wiele nauczyć. Np. komendy "siad", czy "zostań". ;)

   Książka uczy przede wszystkim miłości i opiekuńczości w stosunku do Naszych czworonożnych przyjaciół. Ja w swoim życiu miałam dwa psy, dokładnie dwie sunie i z każdą było mi się ciężko rozstać. Ale nauczyły mnie właśnie, że pies daje miłość i troskę bez większego powodu. Sam z siebie. No może ewentualnie za pełną miskę i miejsce do spania w nogach. ;) Ale nic po za tym. On Nas nie zostawi, gdy popełnimy błąd i nie będzie Nas oceniał wtedy. Wręcz przeciwnie. Będzie przy Nas w trudnych chwilach,w dobrych. Zawsze i na zawsze.

   Dlatego jeżeli macie swojego towarzysza, czy to psa lub kota, bądź świnkę morską (tak jak ja aktualnie) sprawcie im małą przyjemność bez powodu. Czy zabierzcie na spacer, na który wcześniej nie mieliście czasu, czy pobawcie się z nim, czy po prostu usiądźcie i niech pies poczuje, że ma w Was wsparcie, opiekę i przede wszystkim przyjaciela. Ich radość będzie przeogromna. I może Wam nie pogryzą ulubionych trampek w podzięce. ;)


   Polecam wszystkim na przyjemny wieczór z merdającym ogonem w nogach. ;)

Pierwsze zdanie w książce: Pewnego dnia dotarło do mnie, że te ciepłe, piskliwe kulki smrodku tarzające się dookoła mnie to moi bracia i siostry.

Ocena książki: 10/10.!


Był sobie pies | Był sobie pies 2


Czytaliście? Macie zamiar?
Czekam na Wasze komentarze. ^^


Buziaki. ;***

P.

&220 "Moc" Anna Lewicka - RECENZJA.!

 Hej. ;) AUTOR: Anna Lewicka TYTUŁ" "Moc" TŁUMACZENIE: - GATUNEK: Romans WYDAWNICTWO: Jaguar ILOŚĆ STRON: 357 SERIA: "Tr...